sobota, 5 maja 2012


W dniach 4-5 maja odbyły się pierwsze w naszej historii warsztaty puszczańskie, w których uczestniczyłi harcerze z naszej drużyny oraz kilku z zaprzyjaźnionej 46 GDH Widmo .
Warsztaty miały miejsce na Potaszach w Piekle 2 na łonie dzikiej natury.
Zaczęły się dość niekorzystnie z powodu brzydkiej pogody, deszcz spowodował opóźnienia i takim sposobem ropoczynaliśmy 4 godziny później niż planowaliśmy.
Kolejną rzeczą z jaką musieliśmy się uporać to zmasowany atak meszek na nasze organizmy, które niczym głode wilki nie miały chwili spoczynku w agresjii.
Tu w duchu warsztatów i swej pomysłowości rozpaliliśmy ognisko z dużą ilością dymu przystępując do dalszych prac, którymi były rozbicie namiotów oraz budowa szałasów.
Kolejnie zaczęliśmy rozwijać nasze miasteczko leśne tworząc stojaki na narzędzia, wodę, śmietniki, maszt i inne. Nadchodził wieczór, nasze brzuchy zaczynały burczeć i
z ratunkiem nadeszły nam placki afgańskie i pierogi, które sami robiliśmy i piekliśmy nad ogniem. Zrobiło się ciemno, dalsze prace majseterkowe uznaliśmy już za mało
sensowne więc wznieśliśmy większy ognień, co nie było łatwe z powodu braku suchego drewna i wraz z gośćmi: Mateuszem Skrzypczykiem i Marcinem i Damianem Ziętkowskimi
wypełniliśmy czas śpiewem, wspominkami z dawnych lat i pieczeniem kiełbasek.Dodatkowym, troszkę nie proszonym gościem okazał się wielki Dzik, który wpadł zobaczyć co się u nas dzieje, na szczęście nie został na długo.
Wieczór przebiegał spokojnie w dobrej atmosferze, do momentu gdy.... Tomek z Kasią odeszli
na chwilkę na bok wymienić dwa zdania. Nagle usłyszeliśmy głośny krzyk Kasi. Dobiegliśmy do miejsca gdzie byli, zobaczyliśmy tylko tylko Tomka, leżącego na ziemi,
zwiniętego w kłębek, trzymającego się za brzuch i tylko wskazał w palcem w las i wyszeptał '"kasia".
Rozpoczął się pościg za porywaczem. Wszystko utrudniała cieność, brak latarek i brak krzyku... Gałęzie przecinały nam twarze, korzenie podkładały nogi, ale nie osłabiało
to naszego natarcia. W niedługim czasie trafiliśmy na ślad, a już chwilkę po tym na porywacza. Obezwadniliśmy go, ale okazało się, że nie ma przy nim jego ofiary. On sam
nie chciał puścić pary z ust gdzie ją zostawił. Na szczęście byłu nas tylu, że poszukiwania poszły sprawnie. Kasi nic się nie stało.
Po doprowdzeniu porywacza do obozu okazało się, że był nim dh Mariusz Sak.
Okazało się, że cała okacja była zaplanowana, a nasza reakcja całkowicie poprawna, jedynie Tomasz ucierpiał najbardziej. Dh Mariusz przeprowadził nam zajęcia z skradania,
wykradania zakładników, po czym mieliśmy okazję poćwiczyć. Daleko nie szukać efektów. Już w nocy dh Tosia i dh Patrycja niepostrzeżenie wykradły na warcie chłopaków flagę.
Drugi dzień był równie pracowity. Zaczęliśmy od porannej zaprawy, śniadania wraz z herbatką z igliwia i budowaniem kolejnych mebli leśnych np. łóżka.
warsztaty kończyliśmy zajęciami na linach. Początkowo ćwiczyliśmy na siłę i wytrzymałość a kolejnie biliśmy rekordy czasowe w przejściu parku linowego. Mistrzem w tej kategorii
został dh Artur mając czas 12 sekund.
I tak po krótkim sprzątaniu zakończyły się nasze warsztaty. Z niecierpliwością czekamy na następne.

Kasia 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz