środa, 21 grudnia 2011

Wigilia 2011

21.12.2011koło godziny 17 spotkaliśmy się w salce kościelnej by przygotować się do Wigilii. Na samym początku umyślimy i ustawiliśmy stoły, zamietliśmy podłogę, rozłożyliśmy chusteczki, kubeczki i talerzyki z ciastami. Gdy skończyliśmy przyjechali zaproszeni goście, spotkaliśmy się w dużym gronie zuchów, harcerzy i harcerzy starszych. Na wigilię zaprosiliśmy zuchy z Biedruska i Czerwonaka oraz harcerzy z Bolechowa i Biedruska. Na samym początku śpiewaliśmy piosenki harcerskie by czas szybciej zleciał w trakcie czekania aż przybędą wszyscy. Potem każda drużyna i gromada miała zaproponować ulubioną kolędę, którą potem wszyscy śpiewaliśmy. W pewnym momencie naszego śpiewania odwiedził nas pomocnik Gwiazdora w postaci dh. Moniki. Zapraszała każdego do siebie i obdarowywała go losowo wybranym prezentem. Upominki były różne, książki, kubki, słodycze. Gdy każdy otrzymał paczkę na środek został poproszony dh. Franek z Diabłów. Obchodził 13 urodziny, wszyscy razem zaśpiewaliśmy mu sto lat i dostał trzynaście razy na szczęście.  Gdy Franek miał wrócić na miejsce starsi druhowie podnieśli go i podrzucili w górę, niewiele brakowało by Franio spotkał by się twarzą w twarz z panem sufitem. Po złożeniu życzeń urodzinowych , przyszedł czas na podzielenie się opłatkiem. Z uśmiechem na twarzy koło godziny 20 pożegnaliśmy się. Diabły zostały by posprzątać i przekazać kilka informacji.  Uważam, że wigilia się udała. Spędziliśmy trochę czasu w miłym i ciepłym towarzystwie. Jeszcze raz wszystkim Wesołych Świąt i pomyślności w Nowym Roku!






Monia




piątek, 4 listopada 2011

III Biwak Integracyjny

W dniach 4-6 listopada w szkole podstawowej w Czerwonaku odbył się  III Biwak Integracyjny.  W piątek koło godziny 18 zjechały się wszystkie drużyny z hufca i gości, 8 dsh Ignis z Kutna. Na samym początku odbyły się zajęcia integracyjne. Przedstawiliśmy swoje drużyny, pośpiewaliśmy i poplątaliśmy. Koło godziny 20 odbył się apel rozpoczynający biwak, a zaraz po wszyscy udaliśmy się na INO. Chodziliśmy po lesie szukając kartek z szyfrem. Po przejściu całej trasy wszystkie patrole rozwiązywały szyfr. Nie sprawiło to większego, problemu. Wszyscy byli zmęczeni więc udali się na spoczynek, który nie trwał za długo. Koło godziny 2 każda drużyna miała pobudkę. W szkole stał się wypadek i trzeba był udzielić pomocy  6 harcerzem. Zaspani biwakowicze od razu pobudzili się do życia. Udzielenie pierwszej pomocy większości poszło lepiej, tylko starsza ekipa Widmo miała maleńki problem ze odnalezieniem się.  Następnego dnia , po apelu i śniadaniu wszyscy wyszli na grę terenową. Cały biwak był pod tematyką detektywistyczną. Harcerze mieli  7 godzin by przejść trasę, wykonać zadania, i rozwiązać zagadkę, natomiast gra dla zuchów była troszkę krótsza, gdy wróciły do szkoły miały zajęcia plastyczne.  Po obiedzie nie było czasu na lenienie się. Zuchy bawiły się na dworze, a harcerze odbyli integracyjną, ruchową zabawę w proporce nad Wartą. Koło godziny 19;30 po kolacji był czas na przygotowanie się do festiwalu piosenki. Kategorie były trzy; szanty, harcerska i turystyczna. W komisji zasiadła komendantka hufca hm. Tatiana Kędziora , hm. Romualda Kołodziej i komendantka biwaku pwd. Anna Krzymowska. Zabawa była cudowna, poznaliśmy wiele nowych piosenek i kilka nowych okrzyków. Jeden, który zostanie nam na pewno w pamięci to okrzyk zapodany przez Ignisów, do rytmu piosenki Exsplosion - Kaliwi i Remi  ‘Seba, Seba, Seba, Seba, Seba,  Seba, Seba, Seba, Seba, Seba”x3. Pierwsze miejsce w kategorii zuchów zajęła 12GZ Leśne Skrzaty , miejsce drugie  1 GZ Leśne Ludki , a miejsce trzecie 3GZ Słoneczne Promyki. W kategorii harcerskiej pierwsze miejsce zajęła 4 DHS Czerwone Diabły, miejsce drugie 8DSH Ignis, a trzecie miejsce zajęła 46GDH Widmo. Po festiwalu piosenki mieliśmy czas wolny.  Zebraliśmy ekipę, zrobiliśmy miejsce na stołówce i bawiliśmy się w statki. Zabawa była bardzo fajna, ale o 2 już nie mieliśmy siły i poszliśmy spać.  My jako Diabły nie pospaliśmy za długo. Około 3 zrobili nam pobudkę i kazali ubrać mundury. Poszliśmy nad Wartę. Tam, przy ognisku czekał na nas Tomasz z Mateuszem. Odbyło się nadanie barw, które otrzymali Klamer, Lewy, Calina i Giełda. Stanęliśmy do kręgu, zagasiliśmy ognisko i wróciliśmy do ciepłych śpiworków. W niedziele, po ogłoszeniu wyników, rozdaniu nagród i kręgu posprzątaliśmy szkołę i zrobiliśmy wspólne zdjęcie. O godzinie 12 odwieźliśmy Ignisów na dworzec wschodni w Poznaniu. Nie obeszło się bez łez, buziaków i masy uścisków.  
Biwak był udany. Miło spędziliśmy weekend, dobrze się bawiliśmy. Wielu z nas zawarło nowe znajomości z harcerzami z Kutna. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz spotkamy się w takim gronie.
Monia
















sobota, 1 października 2011

MT-O

W weekend 1-2 października wcześnie rano Czerwone Diabły spotkały się na przystanku autobusowym i wyruszyły do Biedruska na Manewry techniczno-obronne. Po przyjeździe na miejsce patrolowi poszli nas zarejestrować, a my zaczęliśmy rozkładać namioty, a następnie podzieliliśmy się na trzy zastępy. 1 Gang Dzikich Wieprzy pod dowództwem Calineczki i Ani. Zastęp drugi pod opieką Karoli nosił nazwę Gang Dzikich Świni, a trzeci najstarsi chłopacy reprezentowali nas pod oryginalną nazwą drużyny.  Koło 10 odbył się apel rozpoczynający, a zaraz potem wyruszyliśmy na trasę. Punkty były rozłożone w różnych miejscach Biedruska. Były one różnego rodzaju, te które zostały nam najbardziej w pamięci to wspinaczka na drzewo, na trasie hs wspinaliśmy się na wysokość około 4m, a na w hm może 20m. Dzikie Świnie jako przyjaciele organizatorów dostali pozwolenie na wspięcie się na wyższe drzewo poza konkurencjami. Następny punkt, który nam się spodobał to tor przeszkód, ASG, rzut jajkiem na odległość i strzelanie z łuku-przy tym największa zabawę miał dh. Calineczka. Prócz punktów typowo wysiłkowych na trasie mieliśmy tak zwany ‘czarny punkt’. Był on aktywny tylko o pełnych godzinach, a znajdował się w okolicy sklepu.  Jako pierwsi z reprezentantów Czerwonaka ‘czarny punkt’ znalazły Dzikie Wieprza. Dzikie świnie, gdy doszli do danego miejsca zaczepili przypadkiem przechodzącego żołnierza, który szedł do sklepu po jedzenie. Śmiechu było co nie miara, ale chłopacy z Czerwonych Diabłów podpowiedzieli nam, że o pełnej godzinie mamy odebrać telefon z budki telefonicznej, udało się! Zdobyliśmy ‘czarny punkt’. Po wykonaniu wszystkich zadań poszliśmy na amfiteatr, gdzie było nasze obozowisko. Mieliśmy czas by odpocząć i się zamaskować. Wyglądało to tak, że wszyscy wysmarowali sobie buzie i ręce węglem z ogniska. Pod wieczór poszliśmy na kolację do ‘Kuźni’, a potem mieliśmy przygotowaną grę. Mieliśmy chodzić pojedynczo, ale połączyliśmy swoje siły, bo żaden z patroli nie mógł znaleźć punktów. Kiedy doszliśmy do cmentarza czekało tam na nas 3 zamaskowanych zjaw. Opowiedzieli nam krótką, zabawną historię i wszyscy razem wróciliśmy do ‘bazy głównej’ gdzie czekało na nas ognisko. Wszyscy razem chwilę pośpiewaliśmy, a potem ogłoszono cisze nocną, która nie trwała za długo. Koło 1 w nocy wyrzucono nas z namiotów i zaprowadzono do niewielkiego lasu by odnaleźć pochowanych w krzakach organizatorów. Zabawa była bardzo fajna, po zakończeniu poszliśmy spać. Rano, po zjedzeniu śniadania ogłoszono, że w nocy na naszym terenie rozbił się samolot i musimy udzielić pomocy rannym osobą. Po pozoracji, odbyła się zabawa dzięki, której mogliśmy zdobyć dodatkowe punkty dla patrolu. Koło godziny 11 odbył się apel kończący i ogłoszenie wyników. 1 miejsce zdobyły Czerwone Diabły, miejsce 2 było dla patrolu Gang Dzikich Wieprzy, 3 Brzask Racławicy , a miejsce 4 zajął Gang Dzikich Świń. Zdobyliśmy 3 plecaki, 3 menażki i śpiwory. Samo rozkładający się namiot i apteczkę. Wyjazd był bardzo udany i mamy nadzieję, że również w przyszłym roku weźmiemy udział w Manewrach Techniczno-obronnych.


Monia







niedziela, 18 września 2011

Zlot Hufca

18.09.2011 odbył się Zlot Hufca Czerwonak-Murowana Goślina. Koło 10 w sobotę koło żwirowni zjechały się wszystkie drużyny z Hufca by wziąć udział w zlocie. Wszystko zaczęło się apelem rozpoczynającym, a zaraz potem wszyscy wyruszyli na grę po Puszczy Zielonce, która przygotowała 2 drużyna harcerska Czarne Wilki z Owińsk. Droga była długa, a punkty wymagały sprawności fizycznej i myślenia. Wieczorem, gdy wszyscy prawie wszyscy wrócili zjedliśmy kolację-kiełbaski i chleb z ogniska w oczekiwaniu na Czerwone Diabły, które pomyliły drogę i poszli do Kamińska. Koło 21 odbyło się ognisko obrzędowe, na którym druhny opowiedziały nam swoje młode lata w harcerstwie.  Po zakończeniu ogniska chętne osoby bawiły się na łące, a reszta poszła spać. Następnego zostały wręczone nagrody w postaci apteczek, za uczestnictwo i Zlocie i udział w grze. Zlot był bardzo udany.


Monia

piątek, 26 sierpnia 2011

Ognisko po obozowe

26.08.2011 odbyło się ognisko podsumowujące obóz- wakacje. O godzinie 18.15 spotkaliśmy się na przystanku i autobusem linii 113 ruszyliśmy do Promnic. Z tam tond razem z Kasią pojechaliśmy do Biedruska. Po dotarciu na miejsce pośpiewaliśmy piosenki  z Grunwaldu, a następnie w trzy drużyny usieliśmy przy ognisku. Opowiedzieliśmy sobie jakie harcerskie przygody nas spotkały w te wakacje, pośpiewaliśmy piosenki, a pod koniec zabawiliśmy się w Jeans'y. Po zabawie konsumowaliśmy kiełbaski. Koło godziny 23 młodsi z Widmo i kilka osób od nas pojechało do domu. Reszta, która zostawała na nocne czuwanie przy ognisku. Z początku wybraliśmy sie szukać miejsca do zabawy, ale skończyło się na spacerze po ciemku w lesie. Po naszym powrocie dh. Smak kazał chłopakom z Widmo pokazać nam starą pieczarkarnie. Szliśmy bez latarek, dość długo.  W pewnym momencie zaczęliśmy podejrzewać, że zagubiliśmy drogę, gdy Dzik usiadł na jakieś trawie i powiedział "szczerze mówiąc to nie wiem gdzie jesteśmy"  wszyscy się lekko przestraszyli. Jednakże okazało się, że to była podpucha. Byliśmy zaledwie 2m od drogi.Po wędrówce wróciliśmy do ogniska, gdzie Marta zamęczała nas grając "Alleluja". Koło 6.00 zagasiliśmy ognisko i posprzątaliśmy. Po kręgu wszyscy udaliśmy się do domu, by porządnie się wyspać.


Monia






poniedziałek, 25 lipca 2011

Obóz 2011- Szklarska Poręba

A co działo się na obozie?


21.07.2011 O godzinie 6;00 spotkaliśmy się na dworcu głównym w Poznaniu i wyruszyliśmy pociągiem do Szklarskiej Poręby. Mimo wczesnej pory część z nas zaczęła śpiewać czy rozmawiać, ale znalazły się wyjątki, które poszły spać. Po kilkugodzinnej jeździe dojechaliśmy do Jeleniej Góry, gdzie przesiedliśmy się do szynobusu, który miał nas dowieść do Szklarskiej. Niestety nie jechaliśmy nim zbyt długo, ponieważ przez deszcz popsuła się sieć trakcyjna. W zamian na to do Szklarskiej dowiózł nas autokar. Po drodze mimo ścisku i kiepskiej pogody nie opuściły nas humory. Oglądaliśmy widoki zza okna i rozmawialiśmy z Czechami. Zanim doszliśmy do bazy zrobiliśmy zakupy w LEWIATANIE. Gdy dotarliśmy do obozu czekał na nas obiad. Przez deszcz mieliśmy problem z rozstawieniem namiotów, więc pierwszą noc spędziliśmy w zuchówkach, ale za nim poszliśmy spać koło godziny 19 odbył się apel rozpoczynający obóz, a zaraz potem świecznisko integracyjne. Po wspólnych śpiewankach poszliśmy spać.

22.07.2011 wstaliśmy o 7;00 i od razu poszliśmy na rozgrzewkę. Po zaprawie czekało na nas śniadanie. Niestety nadal padało, więc mieliśmy zajęcia w obozie. Drużyna  „Krwiożercze parówy” swoje zajęcia zaczęły od składania kocy  u dh. Adama. „po co mi motor jak mogę patajtajać” zaczęli od surwiwalu z dh. Mariuszem, a „Czerwone Diabły” od pierwszej pomocy z dh. Kasią. Po zajęciach poszliśmy na obiad. Zajęcia popołudniowe odbyły się w drużynach. Starsze Widmo i Diabły odwiedzili Czeską Kładkę, a „Krwiożercze parówy”  wymyślały piosenkę drużynową i okrzyk. Kilka osób otworzyły sobie próby na stopień i pagon wędrowniczy. Koło godziny 20 graliśmy w grę „TABU”. W tym czasie Diabły pełniły wartę. Po kręgu poszliśmy spać, ale nie na długo. Koło 24 druhowie zrobili nam biały alarm. Pierwszy poszedł nam tragicznie, za to drugi całkiem ok. Wszyscy stawili się w mundurach i w miarę na czas.

23.07.2011  Wstaliśmy wcześnie rano. Po zaprawie i śniadaniu wyruszyliśmy w naszą pierwszą trasę. Miała około  ….>?? Była to wycieczka na Chojnik. Szliśmy różnymi szlakami, zielonym, niebieskim, żółtym, a chwilami nawet czarnym. Po kilku godzinach dotarliśmy na szczyt Chojnika. Po krótkiej przerwie weszliśmy na dziedziniec gdzie wysłuchaliśmy historii tego miejsca i weszliśmy na wieżę. Zaśpiewaliśmy kilka przyśpiewek jak np. „Widmo się nie myje sia la lala la” czy  „Dobrosia to blondynka sia la la lala la”.  Po powrocie do obozu zjedliśmy kolację i mieliśmy czas wolny. Wieczorem odbyło się ognisko dla chętnych. Po kilku godzinkach smacznego snu  zostaliśmy obudzeni i zabrani do leśnej jaskini gdzie czekał na nas Tomasz. Odbyło się tam nadanie barw. Barwy otrzymali Bartek, Mateusz, Marta, Karolina, Ania i Monika. Było to dla nas wielką i miłą niespodzianką. Weseli wróciliśmy do ciepłych śpiworów i poszliśmy spać dalej. W tym samym czasie wylot miało także widmo. Oni  otrzymali naszywki drużynowe i tak samo jak my z uśmiechem na twarzy wrócili do  namiotów i poszli spać dalej.

24.07.2011 Po apelu poszliśmy na msze świętą wraz z drugim obozem. Po mszy mieliśmy chwilkę na spakowanie swoich rzeczy i posprzątanie domków, ponieważ po obiedzie przenosiliśmy się do namiotów. Po południu mieliśmy zajęcia w drużynach. Mieliśmy czas na zbudowanie totemów, wymyślenie piosenki drużynowej  oraz okrzyku drużyny. Wieczorem odbyło się ognisko, na którym przedstawiliśmy swoje dzieła i  wszyscy razem pośpiewaliśmy. Koło 22 wszyscy poszliśmy spać.

25.07.2011 Po śniadaniu „Czerwone Diabły” i „Po co mi motór jak mogę patajtajać” poszli pieszo, przez góry do Harrachowa. „Krwiożercze parówy” dojeżdżały tam pociągiem. Wszyscy po dotarciu na miejsce mieli możliwość wdrapania się na pod skocznie i oglądania panoramy Czech, którą z tam tond było niesamowicie widać. W drodze powrotnej weszliśmy do sklepu na zakupy. W obozie byliśmy koło 21;30. Czekała tam na nas obiadokolacja, w postaci fasoli po bretońsku. Zaraz po zjedzeniu poszliśmy się szybko umyć i do kręgu, ponieważ następnego dnia czekała nas bardzo długa i męcząca wędrówka.
26.07.2011 obudzili nas o 6;00. Po krótkiej rozgrzewce i śniadaniu wyruszyliśmy na Śnieżkę. Starsi całą drogę szli pieszo, a młodsi dojeżdżali autobusem do Karpacza i z Karpacza szli pieszo do „Domu Śląskiego”. „Krwiożercze parówy” do podnóża Śnieżki doszli chwile szybciej niż Diabły i Widmo. Wszyscy zmęczeni drogą zostali rozlokowani po pokojach. Wieczorem, po kolacji odbyły się zajęcia w drużynach.
27.07.2011 po śniadaniu poszliśmy na szczyt Śnieżki, gdzie odbył się apel i „flash-mop” oraz sesja zdjęciowa. Powrót do bazy okazał się bardziej męczący niż się spodziewaliśmy. Mieliśmy mało czasu by dojść do bazy przed zmrokiem, więc szliśmy szybkim tempem. Żeby droga nie wydawała się aż taka ciężka i nudna Przybysz z Dzikiem zaczęli śpiewać, a po chwili zaczęła z nimi śpiewać cała reszta. Śpiewaliśmy piosenki patriotyczne, harcerskiej i w trakcie drobi bawiliśmy się w „za ciasne jeansy mam, bo wyprałem je sam”, ta zabawa zrobiła furorę na obozie. Do obozu dotarliśmy koło godziny 20 z uśmiechem i piosenką „Śnieżka to pagórek” na ustach. Zaraz po odłożeniu plecaków i umyciu rąk poszliśmy jeść. Na obiad był długo oczekiwany przez Dziaka i Kazimierza schabowy z ziemniakami. Wszyscy jedli aż im się uszy  trzęsły. Koło godziny 22 po tym jak wszyscy się ogarnęli odbyło się krótkie ognisko podsumowujące naszą wyprawę na śnieżkę. Po ognisku wszyscy położyliśmy się spać, lecz nie na długo, bo koło 2 w nocy zostaliśmy obudzeni na grę nocną. Po czterdziesto minutowej zabawie w lesie wróciliśmy do śpiworów i poszliśmy spać.
28.07.2011 po apelu całym obozem udaliśmy się na ćwiczenia z musztry, a potem na zabawę na linach. Jednym z zadań było wspiąć się na kilku metrową skałę, a następnie z niej zjechać. Zadanie drugie polegało na przejściu na linie nad strumieniem, a zadanie trzecie i ostatnie polegało na zbudowaniu tratwy i przepłynięciu jednej osoby z drużyny na druga stronę rzeczki. To zadanie dobrze wykonały tylko „Diabły”. Wybudowaliśmy dużą i w miarę stabilną tratwę i Patryk z pomocą Mateusza przepłyną na drugą stronę rzeki i wrócił. Potem nasze dzieło się rozpadło. Po ciszy poobiedniej usiedliśmy w kręgu i śpiewaliśmy piosenki, żeby przygotować się do ogniska. Po godzinnym śpiewaniu mieliśmy zabawę. Gra polegała na odnalezieniu zabójcy starszej pani. Zostaliśmy podzieleni na cztery grupy detektywistyczne. Po półtora godzinnym szukaniu prawy zostały ogłoszone wyniki. Poprawnie zagadkę rozwiązały „Rumcajsy”. Po kolacji odbyło się ognisko zakończeniowe obóz, na które zaprosiliśmy drugi obóz z Jarocina. Pośpiewaliśmy, poharcowaliśmy podsumowaliśmy cały obóz i po dłuższej chwili poszliśmy spać. Każdy z nas był pewny iż tej nocy nie prześpi spokojnie, więc wszyscy byli przygotowani na wylot. Oczywiście się nie pomyliliśmy. Koło godziny 2 cały obóz został obudzony słowami „Czerwony alarm, czerwony, czerwony”. Jak stawili się wszyscy zostały nam przekazane zasady gry, która była ciekawa i męcząca. Po zakończeniu gry wszyscy z nadzieja spokojnego snu położyli się. Niestety, a może jednak stety całe WIDMO miało kolejny wylot. Ten nie był męczący. Dwie osoby z Biedruska, Kuba  i Martyna mieli przyrzeczenie harcerskie.
29.07.2011 obudzili nas jak co ranek, tylko że tym razem odbyło się bez rozgrzewki. Dostaliśmy chwilę czasu na ogarnięcie namiotów, spakowanie się i zlikwidowanie naszych totemów. Po śniadaniu zwinęliśmy namioty i udaliśmy się na apel kończący obóz. Był on długi. Zostały pozamykane sprawności, udzielone pochwały, obeszło się bez nagan. Koło godziny 12 zjedliśmy obiad, zaopatrzyliśmy się w prowiant i poszliśmy na dworzec. Zaraz po władowaniu się do szyno busy, który miał nas dowieźć do Jeleniej Góry większość osób poszła spać. Gdy dojechaliśmy do Jeleniej mieliśmy chwilkę na załadowanie się do pociągu, który bezpośrednio zawodził nas do Poznania. Tam sytuacja się powtórzyła większość osób poszła spać, a Ci którzy mieli siłę śpiewali i rozmawiali. Po długiej i męczącej drodze dojechaliśmy na Dworzec Główny w Poznaniu. Tam czekali na nas rodzice. Po kręgu każdy z nas ze smutkiem związanym z końcem obozu i radością powrotu do rodziców pojechaliśmy do domów.
  






Monia

środa, 6 lipca 2011

Rajd Grunwaldzki

06.07.2011 o godzinie 10 Diabły spotkały się pod gimnazjum i autobusem linii 312, a potem tramwajem numer 6 udali się na Dworzec główny w Poznaniu. Tam  spotkali się z drużyną z Biedruska i Feniksami z Poznania. Po kilku godzinnej jeździe dojechaliśmy do Torunia. W Toruniu zrobiliśmy sobie zdjęcie pod pomnikiem Mikołaja Kopernika i odwiedziliśmy Kościół Matki Bożej Królowej Polski, a następnie udaliśmy się na przystanek PKS. Po długiej i dość męczącej jeździe koło godziny 18 dojechaliśmy do Żuromina gdzie czekała już na nas Ania. Uszykowaliśmy sobie miejsca do spania i od razu poszliśmy się umyć, a zaraz potem jeść. Odświeżeni i najedzeni zaczęliśmy się integrować. Z początku zapoznaliśmy się z drużyną  „Żywioły” ze Świdnika i „Ignis” z Kutna. Graliśmy w słoneczko, potem w słonia, ale największą furorę zrobiła zabawa w statki, której wszyscy się przyglądali.  Koło godziny 21 kadra zorganizowała dla nas wspólne śpiew ogranie i kilka zabaw.
Następnego dnia, od samego rana wyruszyliśmy na trasę. Pierwszego dnia rajdu mieliśmy przejść z Żuromina do Lubowidza. Trasa miała długość koło 14km. Diabły wyruszyły jako o godzinie 8;45 jako drugi patrol a do Lubowidza dotarli jako pierwszy już około 13;40. Po orzeźwiającym prysznicu i chwili odpoczynku zaczęliśmy śpiewać, a gdy przyszły pozostałe drużyny zaczęliśmy się bawić, tym razem do naszego grona dołączyło kilka osób z Opatowa. Wieczorem mieliśmy zajęcia integracyjne wraz z kadrą.
8 lipca trasa miała być krótsza, zaledwie 12 kilometrów, ale zrobiliśmy ich więcej. Wyszliśmy jako ostatni patrol, a do szkoły w Bryńsku doszliśmy jako trzeci patrol. Po dotarciu zajęliśmy swoje miejsca w sali, którą dzieliliśmy wraz z Feniksami i Żywiołami. Po zjedzeniu obiadu i umyciu się wszyscy uczestnicy trasy gorąco powitali Kutno, które zagubiło drogę i dotarło do nas z dwugodzinnym opóźnieniem.  Wieczorem odbyła się rada grodu. 
9.07 Od rana realizowaliśmy grę nocną zaplanowaną na 8.07, ale niestety zaczęło strasznie padać i gar została odwołana. W ten dzień przeszliśmy pierwszą trasę bez plecaków. Niestety zagubił się gdzieś pierwszy punkt. To zmyliło naszą drużynę i nadrobiliśmy kilka kilometrów. Gdy doszliśmy na drugi punkt spotkaliśmy tam Kutno, po chwili doszły Pyszczydła i Żywioły. Po wykonaniu zadania, Bartek z Mateuszem pobiegli po skarb, gdy wrócili ruszyliśmy by pokonać resztę trasy. Wieczorem na radze grodu dzieliliśmy się swoimi spostrzeżeniami ze wcześniejszych dni. Po radzie poszliśmy do lasu szukać kwiatu paproci za pomocą azymutów. Kwiat znalazł Kacper z Orłów, z Opatowa. Po powrocie do szkoły część osób poszła spać, a reszta siedziała przy ognisku i śpiewała.
W niedziele prawie wszyscy udaliśmy się na msze do pobliskiego kościoła,  a potem poszliśmy na zajęcia zorganizowane wokół Bryńska. Wieczorem po radzie grodu poszliśmy do lasu by do końca wykonać zadanie, rozwiązać zagadkę do końca. Okazało się, że nasze początkowe podejrzenia były blisko prawdy. Po powrocie z lasu poszliśmy świętować nasze zwycięstwo przy ognisku.
11lipca od rana szliśmy do Lidzbarku. Po drodze mieliśmy zbierać amulety , gdy dotarliśmy do wyznaczonego punktu wszystkie patrole weszły w las i szukały informacji na temat skarbu schowanego w lesie. Diabły źle zrozumiały informacje i poszliśmy za daleko. Skarb znalazły Pyszczydła z Zamościa i dzięki temu zajęły pierwsze miejsce na trasie „IV ziemi Mirmiłowskiej”. Po dojściu do szkoły i szybkim ogarnięciu się poszliśmy na obiad, po powrocie się bawiliśmy, śpiewaliśmy. Wieczorem poszliśmy nad jezioro gdzie spotkaliśmy wszystkich uczestników Rajdu Grunwaldzkiego. Na samo wejście nasza trasa bawiła się w ‘Snake”,  i w ten właśnie sposób poszliśmy odebrać koszulki z napisem  „Lubię to.!”. gdy każdy miał już swój t-shirt zrobiliśmy sobie zdjęcia grupowe naszej trasy i poszliśmy pobijać rekord świata w tańczeniu Tańca Belgijskiego. Udało nam się rekord został pobity. Zaraz po zakończeniu tańca zostawały ogłoszone wyniki każdej trasy. Na trasie IV ziemi Mirmiłowskiej miejsce pierwsze zajęła drużyna z Zamościa- Pyszczydła, drugie drużyna ze Świdnika- Żywioły, a trzecie  Orły z Opatowa. Diabły rajd przeszły w składzie; Mateusz, Tomasz, Anka, Calineczka, Melon, Bartek, Klamera i Monika, zajęły miejsce czwarte. Po ogłoszeniu wyników odbył się koncert zespołu „Dom o zielonych progach” Koło godziny 23 poszliśmy do szkoły gdzie spędzaliśmy ostatnie chwile z nowo zapoznanymi znajomymi.
12.07 wcześnie rano poszliśmy na dworzec PKS, którym jechaliśmy do Działdowa,  z tam tond do Iławy, a z Iławy już do Poznania.
Rajdy był fajną przygodą. Wszyscy żałujemy, że nie zostaliśmy na zlocie, ale wszystko jest do zrealizowania w przyszłym roku.!

Monia




























piątek, 1 lipca 2011

01.07.2011 Odbyła się ostatnia zbiórka w tym roku szkolnym. Na zbiórce mieliśmy zaplanowany bieg dzięki, któremu podsumowaliśmy cały rok. Zostaliśmy podzielenie na dwa zastępy. Tak się złożyło, że jeden był rowerowy, a drugi pieszy. Po przejściu całej trasy i wykonaniu wszystkich zadań spotkaliśmy się na Dziewiczej Górze, gdzie czekało na nas przygotowane świecznisko. Pośpiewaliśmy, podsumowaliśmy cały rok i zaczęliśmy planować następny. Na samym końcu, po kręgu z okazji czternastych urodzin Moniki zaśpiewaliśmy jej sto lat i podrzuciliśmy ją 14 razy do góry. Po zjedzeniu czekolady rozeszliśmy się do domu.

Monia

sobota, 11 czerwca 2011

Gra Wiejska

11.06.2011Odbya się „Gra Wiejska” z okazji 600-lecia Czerwonaka. Nasz hufiec zorganizował grę po Czerwonaku. Zabawa polegała na odnalezieniu i dotarciu na punkty za pomocą mapy. Punktów było 18. Wszystkie były umieszczone  w innej części naszej miejscowości. Zadania były bardzo ciekawe i oryginalne. Na każdym punkcie było coś innego, gdzie można było sprawdzić swoją wiedzę czy dowiedzieć się czegoś nowego. Zadania jakie można było spotkać na trasie to między innymi; musztra, „telefony”, alfabet morsa, liny, pierwsza pomoc, tor przeszkód, strzelanie z wiatrówki, rozkładanie namiotu, składanie koca i wiele innych. Zakończenie biegu było na Dziewiczej Górze gdzie na uczestników i wszystkich zainteresowanych czekały zabawy z rycerzami, przejazd bryczką i możliwość zjedzenia grochówki, kiełbasy i karkówki z grilla. Po zakończeniu całej imprezy załadowaliśmy cały sprzęt na samochód, a następnie rozładowaliśmy wszystko na Suchej, u druhny Tatiany. Koło godziny 23 druhna Romka porozwoziła wszystkich do domów. 

Monia








sobota, 4 czerwca 2011

Lednica

4.06.2011 z dworca głównego w Poznaniu reprezentacja hufca- drużyna starszo harcerska  Czerwone Diabły wyruszyła do Lednogóry. Z tam tond pieszo ruszyli na Pola Lednickie pełnić służbę porządkową.
            Po dotarciu na miejsce rozłożyliśmy namiot i udaliśmy się na msze świętą, a wieczorem na ognisko integracyjne. 
Następnego dnia po apelu, o godzinie 10 wyruszyliśmy na nasza pierwszą służbę. Praca nie była najcięższa. Obstawialiśmy sektor „Vipów”, sprawdzaliśmy identyfikatory przy wejściu na pola Lednickie oraz pilnowaliśmy, by ludzie nie zatrzymywali się na drodze.  W czasie wolnym odpoczywaliśmy w namiocie lub odwiedzaliśmy Kasię w ‘szpitalu’ . W trak cię jednych z odwiedzin z powodu całodniowego niejedzenia, Kasia źle się poczuła. Dawid z Mateuszem zaprowadzili ją do punktu sanitarnego, gdzie poznali niemiłą panią pielęgniarkę, która ich wyprosiła ze szpitala.  Przez całą naszą służbę nie opuszczało nas słoneczko, które grzało bardzo mocno. Wypiliśmy bardzo dużo wody, która nie służyła tylko do picia, ale również do oblewania. Okazało się to świetną zabawą. Koło godziny 22 Wszyscy harcerze, którzy pełnili służbę poszli na ostatnią zmianę pod rybę, pilnować porządku. Z naszej drużyny zostały wybrane dwie osoby, które pełniły wartę w naszym pod obozie.
Następnego dnia zjedliśmy śniadanie, zwinęliśmy namioty i udaliśmy się na apel kończący. Tam została podsumowana cała służba, odśpiewaliśmy „Bratnie słowo” i puściliśmy iskierkę.  Po kręgu przyjechali po nas rodzice i wróciliśmy do domów.

Monia

sobota, 21 maja 2011

Turniej piłki nożnej

21.05.2011 Około godziny 8 ekipa z Czerwonych Diabłów spotkała się w autobusie linii 312 i udała się do Biedruska na turniej połki nożnej. Naszą drużynę reprezentowali;
Ania Krzymowska-jako jedyna druhna z naszej drużyny, Calineczka, Melon, Tomek
Pozostałe drużyny na turnieju to; Czarne Wilki z Owińsk,
„Smaruj dżemorem” z Biedruska ora druga drużyna z Biedruska 
Po kilku godzinach zaciętej rywalizacji przyszedł czas na ogłoszenie wyników. Pierwsze miejsce zajął zespół „Smaruj Dżemorem” z Biedruska, drugie „Czerwone Berety” też  z Biedruska, 3 „Czerwone Diabły”, a 4 „Czerne Wilki” z Owińsk. Nagrody indywidualne zdobyli;
Anna Krzymowska- najlepsza zawodniczka
Mateusz Maciejewski- najlepszy zawodnik  
Mateusz Chojno- Nagroda fair play
Dawid Czajka- najlepszy bramkarz
Po turnieju, koło godziny 16 odbyło się jubileuszowe ognisko z okazji setnej rocznicy wydania pierwszego rozkazu przez Andrzeja Małkowskiego. Ognisko było dla harcerzy i rodziców. Na samym początku, gdy wszyscy się zeszli został odczytany rozkaz przez druha Mariusza Saka. Po rozkazie wszyscy razem usiedliśmy przy ognisku, żeby pośpiewać i zjeść kiełbaski. Po wspólnym śpiew ograniu bawiliśmy się na linach i w słonia. Koło godziny 21 Diabły udały się na przystanek. W drodze powrotnej podzieliliśmy się swoimi pięknymi głosami z pasażerami autobusu śpiewając. Z uśmiechem na ustach, rozeszliśmy się do domów. 

Monia

piątek, 22 kwietnia 2011

Zbiórka - liny

22.04.2011 o godzinie 12 cała drużyna spotkała się na parkingu pod Dziewczią Górą. Wszyscy razem poszliśmy do lasu gdzie czekali na nas Dawid  z Marcinem. Na samym początku, gdy drużynowy z Błażejem rozkładali liny reszta przechodziła przez niewielki rów po linie. Po 15 minutach zabawy postanowiliśmy pokonać ‘most linowy”/ Prób było tyle ile śmiechu i zabawy. Mieliśmy duży problem by utrzymać równowagę. Po jakimś czasie chłopacy zniechęcili się i „na polu boju” zastałam tylko ja i Marta. W dwójkę było jeszcze ciężej przejść, ale za pomocą barków Bartka dałyśmy radę. Minęło już trochę czasu, a liny jeszcze nie były gotowe. Żeby się nie nudzić Tomek wymyślił, żebyśmy zbudowali szałasy. Mateusz podzielił nas na 2 grupy. Jedna składała się z Marty, Melona i Klamery, a w drugiej był Zawiszon, Adam i ja. Grupa Marty zrobiła dość oryginalny szałas, bez dachy, a moja dość stabilny, prawie idealny. Po wykonaniu pracy mieliśmy możliwość wspięcia się na rękach po linia na drzewo. Jako pierwszy wszedł Mateusz, zaraz po nim z drobnymi problemami Adam. Jako trzecia wchodziłam ja. W trakcie przeczepienia rozwiązał się węzeł ratowniczy. Niestety zorientowałam się dopiero po zjeździe na palcach i znalezieniu się na ziemi. Po moim zejściu Błażej przygotował linę jeszcze raz by mógł spróbować wejść Filip. Cała reszta w tym czasie grała w noża. Koło godziny 15 zrobiliśmy krąg i się pożegnaliśmy. Wszyscy poszli do domu.
            Zbiórka była bardzo fajna. Mam nadzieje , że kiedyś ją powtórzymy.

Monia