niedziela, 20 maja 2012

Biwak urodzinowy


18.05.2012 roku na terenie naszego drużynowego w Potaszach odbył się biwak z okazji X urodzin 4DHS czerwone Diabły.
Przygotowania trwały miesiąc. Każda osoba, która otrzymała zadanie wykonywała je z dokładnością i sercem, by podobało się naszym gościom. Koło godziny 9;00 wyznaczony sztab ludzi, w ilości dziesięciu osób, udało się na teren biwaku zrobić bramę, śmietniki, rozłożyć namioty – niektórzy robili sobie szałasy i oczywiście wykopać latrynę. Koło godziny 18;30 przybyli wszyscy uczestnicy biwaku, było nas blisko sześćdziesięciu.  Nie oszczędzaliśmy naszych gości. Krótko po przyjeździe, bo już o godzinie 20 wyruszyli na pierwszą grę. Czekało ich pięć punktów. Przerysowanie mapy i rozwiązanie zagadki, ASG na linie, rozbrojenie bomby i uratowanie uwięzionej osoby w lesie, most linowy oraz budowa i przepłynięcie wyznaczonej odległości na tratwie. Po powrocie uczestnicy biwaku nie mieli zbyt dużo czasu na sen. O godzinie trzeciej, w okolicy naszego obozu skakali spadochroniarze. Niefortunnie wlecieli w gęsty las i poważnie się zranili. Zadaniem drużyn było udzielenie pierwszej pomocy skoczkom z Drugiego Batalionu Czerwone Diabły.
19.05.2012
Z samego rana, zaraz po rozgrzewce i śniadaniu wszystkie patrole wyruszyły na zajęcia. W obrębie ~5km były punkty. Na pierwszym trzeba było wykazać się sprawnością fizyczną, na drugim znajomością pierwszej pomocy. Trzecim zadaniem było wykonanie czołu ze skarbów lasu. Czwarty punkt to wojna na woreczki z wodą i odbicie proporców. A na piątym punkcie bawiliśmy się na linach.  Po obiedzie, który ugotowali nam nasi rodzice odbyły się wyścigi czołgów. Wieczorem odbyło się ognisko obrzędowe. Na ognisku opowiadaliśmy sobie o swoich drużynach, wspólnie śpiewaliśmy i pląsaliśmy. Ta noc była spokojna, można było się wyspać.
W niedziele 20.05.2012, po śniadaniu i porannej toalecie, odbył się apel, na którym zostały ogłoszone wyniki i wręczone nagrody sponsorowane przez Witmar, WGL oraz Kamuflage. Po apelu, krótka sesja zdjęciowa i wspólny krąg. Na sam koniec, w prezencie urodzinowym dostaliśmy harpun od 46GDH Widmo.  Gdy zaproszone drużyny wyjechały, posprzątaliśmy teren i się pożegnaliśmy.
Tak spędziliśmy nasze okrągłe, dziesiąte urodziny. Biwak był niesamowity dzięki atmosferze i ludziom.  W przyszłym roku będzie jeszcze fajniej i będzie nas jeszcze więcej!


Monia

sobota, 5 maja 2012


W dniach 4-5 maja odbyły się pierwsze w naszej historii warsztaty puszczańskie, w których uczestniczyłi harcerze z naszej drużyny oraz kilku z zaprzyjaźnionej 46 GDH Widmo .
Warsztaty miały miejsce na Potaszach w Piekle 2 na łonie dzikiej natury.
Zaczęły się dość niekorzystnie z powodu brzydkiej pogody, deszcz spowodował opóźnienia i takim sposobem ropoczynaliśmy 4 godziny później niż planowaliśmy.
Kolejną rzeczą z jaką musieliśmy się uporać to zmasowany atak meszek na nasze organizmy, które niczym głode wilki nie miały chwili spoczynku w agresjii.
Tu w duchu warsztatów i swej pomysłowości rozpaliliśmy ognisko z dużą ilością dymu przystępując do dalszych prac, którymi były rozbicie namiotów oraz budowa szałasów.
Kolejnie zaczęliśmy rozwijać nasze miasteczko leśne tworząc stojaki na narzędzia, wodę, śmietniki, maszt i inne. Nadchodził wieczór, nasze brzuchy zaczynały burczeć i
z ratunkiem nadeszły nam placki afgańskie i pierogi, które sami robiliśmy i piekliśmy nad ogniem. Zrobiło się ciemno, dalsze prace majseterkowe uznaliśmy już za mało
sensowne więc wznieśliśmy większy ognień, co nie było łatwe z powodu braku suchego drewna i wraz z gośćmi: Mateuszem Skrzypczykiem i Marcinem i Damianem Ziętkowskimi
wypełniliśmy czas śpiewem, wspominkami z dawnych lat i pieczeniem kiełbasek.Dodatkowym, troszkę nie proszonym gościem okazał się wielki Dzik, który wpadł zobaczyć co się u nas dzieje, na szczęście nie został na długo.
Wieczór przebiegał spokojnie w dobrej atmosferze, do momentu gdy.... Tomek z Kasią odeszli
na chwilkę na bok wymienić dwa zdania. Nagle usłyszeliśmy głośny krzyk Kasi. Dobiegliśmy do miejsca gdzie byli, zobaczyliśmy tylko tylko Tomka, leżącego na ziemi,
zwiniętego w kłębek, trzymającego się za brzuch i tylko wskazał w palcem w las i wyszeptał '"kasia".
Rozpoczął się pościg za porywaczem. Wszystko utrudniała cieność, brak latarek i brak krzyku... Gałęzie przecinały nam twarze, korzenie podkładały nogi, ale nie osłabiało
to naszego natarcia. W niedługim czasie trafiliśmy na ślad, a już chwilkę po tym na porywacza. Obezwadniliśmy go, ale okazało się, że nie ma przy nim jego ofiary. On sam
nie chciał puścić pary z ust gdzie ją zostawił. Na szczęście byłu nas tylu, że poszukiwania poszły sprawnie. Kasi nic się nie stało.
Po doprowdzeniu porywacza do obozu okazało się, że był nim dh Mariusz Sak.
Okazało się, że cała okacja była zaplanowana, a nasza reakcja całkowicie poprawna, jedynie Tomasz ucierpiał najbardziej. Dh Mariusz przeprowadził nam zajęcia z skradania,
wykradania zakładników, po czym mieliśmy okazję poćwiczyć. Daleko nie szukać efektów. Już w nocy dh Tosia i dh Patrycja niepostrzeżenie wykradły na warcie chłopaków flagę.
Drugi dzień był równie pracowity. Zaczęliśmy od porannej zaprawy, śniadania wraz z herbatką z igliwia i budowaniem kolejnych mebli leśnych np. łóżka.
warsztaty kończyliśmy zajęciami na linach. Początkowo ćwiczyliśmy na siłę i wytrzymałość a kolejnie biliśmy rekordy czasowe w przejściu parku linowego. Mistrzem w tej kategorii
został dh Artur mając czas 12 sekund.
I tak po krótkim sprzątaniu zakończyły się nasze warsztaty. Z niecierpliwością czekamy na następne.

Kasia